Ale o tej 22 znów w trasę i do niedzieli mnie nie ma a mój dostęp to neta będzie nikły.
Wystarczył mi jeden dzień by wyglądać jak Apacz o imieniu Czerwone Ramie, bo oczywiście zawsze muszę się spalić, bo Boczusiek na wielkie słońce nie przygotowany.
Ale co używam jak się przygotuje (źródło zdjęć: www..ziaja.com):
Pod tym względem jestem jestem wierna Ziaji:
Do twarzy używam kremu z filtrem spf 25. Moja twarz opala się bez niespodzianek ale jednak jak siedzę godzinami nad wodą np na rybach to jednak coś na tej buzi musi być.
Krem jest lekki, nie zapycha a zapach mi odpowiada no i jest wydajny.
Kolejny punk na mojej liście to balsam do opalania spf 50 bo niestety bladzioch ze mnie okropny brzuch i uda opalają się na raczka łydek i stóp i tak słońce nie łapie i filtr na nie mi nie konieczny, nie wiem dlaczego ale niewiadomo jakby się smażyły kończy się samoopalaczem.
Cudnie chłodzi, pachnie leciutko mentolem. Jest on o wiele lepszy niż Sun Ozon Rossmanna.
Żaden z kosmetyków Zaji mnie nie uczula, są tanie ale naprawdę dobre.
Pozdrawiam
Miłego WEEKendu i pisze Wam to w poniedziałek :P
Mnie też często zdarza się spalić ;) Zapraszam na rozdanie: http://kosmetyczne-pokusy.blogspot.com/2012/04/rozdanie.html
OdpowiedzUsuńMiałam ten pierwszy ale wersje do ciała. Bardzo fajny tylko u mnie jeśli nie siedziałam trochu na słonku zostawiał lekki film na skórze. Ale ogólnie bylam bardzo zadowolona:)
OdpowiedzUsuńsensuallangel.blogspot.com
Też miałam ten pierwszy tylko wersję do ciała ;)
OdpowiedzUsuńObserwuję ;)
dziękuję za komentarze i cisze sie z kolejnych osob, ktore do mnie zaglądają. Dziewczyny na Wasze blogi zajrze po powrocie... Puki co siedzę na rybkach i nabieram opalenizny
OdpowiedzUsuń